W ramach pogłębiania wiedzy zawodowej (nie w temacie win) przyjechałem na szkolenie do Łodzi. Zdania na temat Łodzi są podzielone, jedni uważają, że miasto jest zaniedbane i brzydkie, inni zachwycają się piękną, secesyjną zabudową. Ja należę do tej drugiej grupy i zawsze do Łodzi chętnie przyjeżdżam pooglądać kamienice na Piotrkowskiej i w okolicach.
Na kolacje z uczestnikami szkolenia wybraliśmy się do Irish Pubu na ul. Piotrkowskiej 77. Jest to urokliwe miejsce, w okresie letnim, ze stolikami na dużym dziedzińcu za bramą kamienicy.
Skoro jest to pub irlandzki, to spodziewałem się, że napiję się dobrego irlandzkiego piwa i nie będę pisać o winie, bo jeśli nawet by tam było, to z pewnością nie piłbym go tam, bo to nie to miejsce:)
Stało się jednak inaczej.
Na pierwszy ogień poszedł Guinness, zresztą jedyne piwo (stout) irlandzkie, ale niestety był już troszkę po dacie i nie zachwycał ani smakiem, ani zapachem. Postanowiłem dać jednak szansę Irish Pub i zamówiłem trzy rodzaje piwa Grimbergen – jasne blonde, ciemne double i pszeniczne blanche, podawane w szklankach na eleganckich deskach degustacyjnych. Co prawda jest to piwo belgijskie z koncernu Carlsberga, ale kto by się czepiał szczegółów? Piwa zresztą były całkiem poprawne, zwłaszcza pszeniczne, które stało się ostatnio wielce popularne w Polsce.
Na początku byłem trochę zdezorientowany tym, co lokal oferuje – piwo irlandzkie w bardzo ograniczonej ofercie, w menu między innymi tajska zupa Tom You i różne dania z kuchni polskiej, włoskiej i francuskiej. Jedynym daniem irlandzkim jest śniadanie irlandzkie, które podobno można zamawiać cały dzień.
Jednak po namyśle, i po spróbowaniu grillowanego łososia z tatarem z buraków, kaparów i korniszona, stwierdziłem, że nie jest aż tak źle. Jest to jak najbardziej polski fusion i dałoby się na pewno to menu trochę podrasować i przekierować na bardziej irlandzkie, ale jest to lokal w polskim stylu. Polskie restauracje, choć jest coraz więcej wyjątków, charakteryzują się najczęściej brakiem jednolitego stylu i oferują wszystko co wymyśli kucharz lub właściciel. Mówię tutaj tylko o kompozycji menu i oferty piwa, bowiem wystrój wnętrz nawiązywał do kultury irlandzkiej. Jednak swoją drogą polska fantazja nie zna granic. Ciekawe były stroje kelnerek, nosiły spódnicę, które miały nawiązywać w kroju i kraciastym wzorze do kiltu, który nie jest ubiorem irlandzkim, ale szkockim i przeznaczonym nie dla kobiet, ale dla mężczyzn.
Ale na koniec czekała mnie jeszcze niespodzianka, jakże przyjemna dla amatora wina.
Okazało się, że Irish Pub ma w ofercie bardzo dobre francuskie wino ze szczepu voignier od Guillaume’a Aurèle z Langwedocji, prawdopodobnie sprowadzone przez łódzkiego importera Klub Wino.
Wino faktycznie świetnie smakuje, jest bardzo owocowce – w smaku wyraźnie czuć smak brzoskwini, moreli i nut kwiatowych. Wino zrównoważone, z odpowiednią kwasowością i owocową słodyczą.
Myliłby się zatem ten, który pomyślałby, że Irish Pub to świetne miejsce na browara. Pewnie i tak, ale jest to bardzo dobre miejsce na wino, tym razem voignier i świetnego łososia z tatarem z buraków. Połączenie łososia z tatarem z buraków brzmi dosyć kontrowersyjnie, ale uwierzcie mi, jeśli jesteście w Łodzi, to warto tam wpaść:)