W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się z rodziną i przyjaciółmi nad Zalew Zegrzyński z ambitnym planem popływania na żaglówce. Od dawna już planowaliśmy taki wypad, aby sprawdzić swoje siły i umiejętności żeglarskie. Jednak w lipcu pogoda była zmienna, raz było upalnie i wiało za słabo, innym razem wiało za mocno. Trzeba było jednak się w końcu zdecydować, zważywszy, że lipiec za pasem, na sierpień mamy już inne plany, a później weekendy mogą już nie być tak ładne.
W niedzielę rano stawiliśmy się na nabrzeżu, otaklowaliśmy jacht, czyli przymocowaliśmy, poprowadziliśmy wszystkie linki i sznurki i byliśmy gotowi do wypłynięcia.
Niestety wiał silny dopychający do brzegu wiatr i nie udało się dobrze odbić. Żeby wypchnąć łódkę w stronę jeziora zaparłem się o kamenie na brzegu i …. wylądowałem w jeziorze, łódka zaczęła się oddalać a ja zostałem na kamieniu, który nie chciał się jakoś ruszyć… W koncu udało się nam wypłynąć na jezioro na silniku, jednak o stawianiu żagli nikt już nie myślał. Wiało 5 w skali Beaufort’a.
Żeglowanie nie udało się tak jak planowałem, ale po kilku godzinach walki z wiatrem i falami oraz omijaniem szalejących na jeziorze windsurferów, trafiliśmy do bardzo fajnej restauracji Złoty Lin w Serocku.
Restauracja oferuje bardzo dobre dania, głównie na bazie ryb słodkowodnych – lina, sandacza, okonia, pstrąga, suma, a poza tym kilku morskich – dorsza, halibuta i łososia. Menu zawiera także kilka dań mięsnych do wyboru i smaczne zupy (także rybne :)). My zamówiliśmy delikatny bulion z kawałkami sandacza oraz kluseczkami francuskimi (13 zł) i pieczonego fileta z sandacza (200g – 34 zł), z dodatkami. Na deser wyśmienite lody z malinami…
Deser też sie udał…
W restauracji są dwie duże sale, z kilkunastoma stolikami każda, miejsca jest dużo, ale restauracja jest bardzo oblegana, przynajmniej w weekendy i należy zrobić wcześniej rezerwację. Dodakowo jest kilka lub kilkanaście stolików na zewnątrz w ogródku.
Dla gości od strony hotelu znajduję się duży parking.
Obsługa restauracji Złoty Lin jest bardzo profesjonalna i miła. Kelnerzy pracują szybko i szybko reagują na wezwania klientów. Dania również są podawane sprawnie, a na początku obiadu podawane jest „czekadałeko” – podpieczony razowy, żytni chleb z pastą rybną – pycha.
Dużym, pozytywnym zaskoczeniem był dla nas fakt, że na sali restauracyjnej była cały czas obecna również animatorka, która zajęła się przez chwilę naszym rozbieganym i pełnym energii synem.
Restauracja i hotel ma świetną stronę internetową zawierającą wszystkie szczegóły dotyczące menu, dojazdu, wyglądu sal, strefy dla dzieci.
Po dosyć męczącym poranku i bardzo dobrym obiedzie można było siąść w fotelu i porozmawiać o wydarzeniach dnia. Do rozmowy towarzyszyło nam wino, które zakupiłem jak czas temu w Lidlu za 14,99 zł i teraz je otworzyłem – Domaine du Pont le Voy côtes du Rhône village – wino ze Wzgórz Rodanu.
Nie miało to być jakieś wielkie wino, ot takie, aby przyjemnie spędzić wieczór. Okazało się, że właśnie takie było.
W nosie lekko przydymione z nutami tytoniu i owoców leśnych. W ustach na pierwszym planie nuty tytoniowe, skórzane, a dalej leśne owoce, jeżyny, maliny, ciepłe nuty ziołowe. Całkiem solidne wino z 13.5% alkoholu i z dobrą strukturą. Wino jest przyjemne i ciekawe w smaku, będzie pasować do dojrzałych serów, kaczki i do wszystkich dań jednogarnkowych z dużą ilością cukinii, bakłażanów i pomidorów.